ARGED KPR Ostrovia wygrała po ciekawym starciu z MKS-em Zagłębie Lubin 32:27(17:13) w spotkaniu 7. serii PGNiG Superligi. Ostrowianie nie pozwolili Miedziowym odbić się od dna ligowej tabeli, zapisując na swoim koncie ważne 3 punkty.
Podrażniona powrotem z Puław na tarczy Ostrovia za cel numer jeden postawiła sobie zwycięstwo z kompletem punktów w tym spotkaniu, co miało pozwolić jej z optymizmem patrzeć w stronę górnej części tabeli. Biało-czerwoni musieli jednak przystąpić do kolejnego starcia osłabieni brakiem na ławce trenerskiej Macieja Nowakowskiego, ze względu na czerwoną kartkę otrzymaną w poprzednim meczu. Tym razem ostrowska Arena gościła nieco podbudowany pierwszym ligowym triumfem, lecz nadal znajdujący się w strefie spadkowej zespół MKS Zagłębie Lubin. – Musimy dobrze zagrać indywidualnie, co powinno przełożyć się na dobrą grę całego zespołu, walczymy o ważne 3 punkty – mówił tuż przed spotkaniem trener Jarosław Hipner. Miedziowi nie mogli sobie pozwolić na szóstą ligową porażkę, lecz tej presji zupełnie nie było widać na początku spotkania – ostrowianie zaczęli od bramki Łukasza Gieraka, natomiast Zagłębie odpowiedziało niemal natychmiast bramką z rzutu karnego Danylo Hlushaka.
Pierwsza część gry to wymiana ciosów pomiędzy obiema ekipami, w drużynie gości wysoką skutecznością rzutową popisywał się Michał Bekisz, a wcześniej wspomniany Łukasz Gierak pewnie wykorzystywał rzuty karne. W 16 minucie za niesportowy faul czerwoną kartkę obejrzał Ksawery Gajek, a w grze Arged KPR Ostrovii nastąpił widoczny przestój i aż 6 minut musieliśmy czekać na kolejną bramkę gospodarzy. Przebudzenie nastąpiło w 21 minucie – ostrowianie zmienili system obrony na 5/1, o czas poprosił Rafał Stempniak, do tego kilka fantastycznych interwencji dorzucił Jakub Zimny. Efekt? 3 bramki z rzędu zdobyte przez KPR Ostrovię. Problemem dla Miedziowych była aktywna obrona gospodarzy, co jednak nie zawsze przeszkadzało Stanisławowi Gębali popisującemu się swoimi efektownymi rzutami ponad obrońcami i skutecznością na poziomie 60%. Kolejne minuty to efektywna gra w ataku biało-czerwonych, oraz firmowa już akcja – wrzutka Artura Klopstega ze skrzydła zamieniona na bramkę Kamila Adamskiego. W pierwszej połowie lubinianie zaliczyli aż 6 strat piłki Łukasz Gierak zapisał w statystykach 100% skuteczności na linii rzutów karnych. Miedziowi kończyli pierwszą część gry w osłabieniu, z niewykorzystanym dodatkowo rzutem karnym Danylo Hlushaka, a na tablicy widniał wynik 17:13.
– Wiedziałem, że Zagłębie przyjedzie tutaj po zwycięstwo, ale my też nie odpuszczamy, gramy u siebie, po takim nerwowym początku końcówka już wyglądała dużo lepiej. Całą drużyną atakowaliśmy w kierunku bramki, nie graliśmy po 12 metrze i udało się wypracować kilka bramek przewagi, ale zostało 30 minut i trzeba wyjść na drugą połowę jakby było 0:0, ponieważ mamy w głowie to, co się działo w poprzednich meczach – mówił schodząc do szatni Gierak, MVP tego spotkania.
Druga połowa to wejście smoka Gębali, ale do czego zatem porównać kosmiczną grę Gieraka, który przy 8 rzutach notował skuteczność na poziomie 89%? Zaliczył on jednak karę 2 minut, czego nie wykorzystał zespół z Dolnego Śląska, a gospodarze w osłabieniu jeszcze powiększyli swoją przewagę W ostrowskiej bramce pojawił się Mikołaj Krekora, gdzie wraz z Jakubem Zimnym i Dawidem Balcerkiem stanowili tego dnia solidną barierę dla rzutów ze strony Miedziowych i na 10 minut do końca meczu Ostrovia prowadziła przewagą 6 bramek. Szczypiorniści Zagłębia zdawali się mieć problem ze znalezieniem recepty na obronę ostrowian, tracąc piłkę nie zauważając sygnalizacji gry pasywnej. Na ławce Zagłębia panowała duża nerwowość, co skończyło się żółtą kartką dla trenera Hipnera. Większego rezultatu nie przyniosła także zmiana systemu defensywy Miedziowych dynamicznie na 4/2, lub 3/3, a jakby problemów był niedostatek z kontuzją parkiet opuścił jeszcze Jakub Adamski.
W końcówce ostatnią nadzieję Zagłębiu dał jeszcze po kontrze Jakub Bogacz, obojętny na to nie pozostał Kamil Adamski, odpowiadając kolejnym swoim trafieniem (88% skuteczności). WArenie Ostrów rozpoczęła się celebra zwycięstwa a spotkanie zakończyło się wynikiem 32:27. Trzeba zauważyć, że więcej bramek drużynie Zagłębia rzuciła do tej pory tylko Orlen Wisła Płock. – Pierwszy raz „normalnie” wygraliśmy, bo biorąc pod uwagę to, co działo się w poprzednich spotkaniach – te thrillery w naszym wykonaniu, na pewno są super dla kibiców, ale dla naszej psychiki fajnie było wygrać różnicą większą, niż tylko jedna bramka. Bardzo się cieszymy, bo nasza gra wyglądała w końcu fajnie i dojrzale, nie ustrzegliśmy się błędów, ale sumarycznie cieszymy się ze zwycięstwa. Całe 15 minut przerwy poświęciliśmy na to, żeby dobrze wejść w tę drugą połowę. Dziś przyjechał do nas naprawdę mocny Lubin, ale daliśmy radę. Czekamy na powrót Marka Szpery, a wtedy będziemy jeszcze mocniejsi – zakończył jeden z architektów zwycięstwa, Kamil Adamski.
KPR Arged Ostrovia Ostrów Wielkopolski – Zagłębie Lubin 33:27 (17:13)
Arged KPR Ostrovia: Krekora (1/4 – 25 proc.), Zimny (2/11 – 18 proc.), Balcerek (2/16 – 13 proc.) – Gierak 10/4, Adamski 7, Wojciechowski 4, Urbaniak 3, Klopsteg 2, Marciniak 2, Tomczak 1, Wadowski 1, Gajek 1, M. Przybylski 1, J. Przybylski, Misiejuk, Szych
Karne: 4/5
Kary: 8 min. (Gierak, Urbaniak, Przybylski, Misiejuk – 2 min., Gajek – czerwona kartka)
MKS Zagłębie Lubin: Schodowski (7/30 – 23 proc.), Procho (4/12 – 33 proc.), Byczek (0/1) – Gębala 8, Bekisz 6, Bogacz 4, Hluszak 3/1, Moryń 3/1, Adamski 2, Kupa 1, Michalak, Drozdalski, Stankiewicz, Pietruszko, Hajnos
Karne: 2/3
Kary: 12 min. (Pietruszko – 4 min., Gębala, Bekisz, Adamski, Krupa – po 2 min.)