Jeszcze trzy tygodnie temu obie drużyny spotkały się podczas turnieju w Głogowie. Wtedy górą był zespół Arged Rebud KPR Ostrovia. W meczu o punkty Górnik nie dał większych szans Arged Rebud KPR Ostrovii, wygrywając 32:23. Emocje skończyły się przy wyniku 7:7 w piętnastej minucie. Już dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy to Górnik prowadził 13:9. W kolejnych minutach powiększając przewagę.
W dwudziestej minucie spotkania przyjezdni prowadzili 13:9. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem, dość wysokim 20:14. – Nie wiem czy 14 straconych straconych bramek to wysoki wynik. Prowadziliśmy jednak sześcioma bramkami – powiedział Sebastian Kaczor, obrotowy Górnika Zabrze.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Górnik wciąż był stroną dominującą, świadczy o tym chociażby fakt, że gospodarze przez 11 minut rzucili tylko jedną bramkę. – Trudno mi powiedzieć czy to Górnik zagrał aż tak dobrze. To my zagraliśmy poniżej oczekiwań. Graliśmy dużo indywidualnych akcji, a to nie mało racji bytu z takim zespołem jak Górnik. Mogę jedynie przeprosić naszych kibiców za spektakl, który oglądali – powiedział Łukasz Gierak, rozgrywający gospodarzy.
Nie ma co ukrywać, że mecz wybrany na otwarcie sezonu ORLEN Superligi zawiódł. Zabrakło emocji, nie było zbyt wiele składnych akcji. To jednak dopiero początek sezonu. Już w sobotę Arged Rebud KPR Ostrovia zmierzy się w Tarnowie z Unią, natomiast Górnik Zabrze zagra we własnej hali z Gwardią Opole.